Blog

Wspomnienia


Morze. Wyobraźnia kontra rzeczywistość.

27.03.24, 12:00

Pierwszy rejs zostaje w pamięci na zawsze. Bo jak można zapomnieć ogromne zauroczenie, narodziny pasji?!

 

Wyobraźnia kontra rzeczywistość.

 

Wielu z nas uznaje, że nasza wyobraźnia jest nieograniczona i że każdy scenariusz możemy sobie odegrać w głowie, jednak to właśnie wtedy, gdy przychodzi czas weryfikacji w rzeczywistości, zaczynamy rozumieć, że nasza wyobraźnia ma wiele ograniczeń.




Powodują one, że nie będziemy w stanie dodać do wyobrażeń pewnych detali, ponieważ nie mamy doświadczenia, które wprowadza do naszej wyobraźni ten istotny element. Detale te decydują o tym, że coś z przyjemnie wyobrażanej sobie rozrywki staje się dla człowieka niemal epicką przygodą i tak właśnie było w moim przypadku.

 

Spokojnie wyczekiwany rejs, który miał być po mazurach kolejną tylko cegiełką na drodze do zdobycia niezbędnego doświadczenia, okazał się być niezwykłą przygodą, w trakcie której mogliśmy jako załoga zmierzyć się z siłą żywiołu wody, własnych słabości i zweryfikować umiejętności. 



 

Nie mam na myśli sztormu, ale nawet w przypadku wiatru wiejącego z prędkością 35 węzłów efekt budowanej fali na morzu jest zupełnie inny niż na jeziorze, a 2 metrowa fala dla niedoświadczonej osoby staje się przeżyciem i wyzwaniem, szczególnie kiedy stanie się za sterem i zrozumie, że siły działające w takich warunkach są zupełnie innego poziomu niż na wodach słodkich.

 

Praca żagli, koła sterowego, praca na linach i bezpieczeństwo załogi i szlaku rejsu to elementy, które w pierwszej kolejności podlegają weryfikacji. Pływanie bez lądu na widnokręgu oraz w trakcie nocy to kolejne elementy, które uczą cię pokory, szczególnie, gdy twój organizm jednak ulegnie chorobie morskiej oraz gdy 8 warstw ubrań powoduje, nie to, że jest ci ciepło tylko, że możesz znieść pobyt na pokładzie :)



 

Istotne by mieć w tym wszystkim osobę, która wprowadzi element spokoju i opanowania, pochodzący z doświadczenia i taką właśnie osobą, w tym rejsie był Daniel, nasz kapitan. Jego opanowanie było uspokajające, a jego pewność siebie dawała poczucie tego, że jesteśmy w dobrych rękach i mogliśmy się skupić na szkoleniu.



 

W mojej ocenie istotą takich rejsów są ludzie, załoga. Każdy z nas był tam przypadkiem i każdy z nas jest inny, ale koloryt osobowości, doświadczeń, różnych zawodów i rozmów dodaje dodatkowy smaczek, który otwiera twoje horyzonty i dodaje kolejny wpis w naszych wspomnieniach.



 

Porty same w sobie i szlak staje się tylko dodatkiem przy takim podejściu, oczywiście pięknym, jednak z mojego punktu widzenia wtórnym.

 

Zachęcam jednak do budowania własnego doświadczenia i własnego podejścia :)


Autor teksu: Radosław Hamera
Autor zdjęć: Mariusz Stępień

 

 

 

Podobne wpisy

Zobacz wszystkie »

Kurs na jachtowego sternika morskiego w październiku - to brzmi dumnie.

Ruszamy do boju. Na początek dużo wody dookoła i zapoznanie „na spokojnie” z jednostką. Jak skręca, jaką ma inercję, ile „talentu” trzeba dać silnikowi, żeby wytracić prędkość, jak bardzo jest podatny na boczne podmuchy.