Blog

Wspomnienia


W owocowym rytmie - czyli Karaiby z Kubrykiem

09.04.24, 12:00

Smak papai, marakui i ananasa. Awokado, które można jeść samą, łyżeczką, jak najlepszy deser i mango, którego prawdziwy smak poznaliśmy dopiero w Clifton na Union Island. Świeży kokos, ociosany maczetą, abyśmy mogli wydobyć z niego to, co najlepsze.

 

 

Karaiby pokazały nam swoje dwa oblicza. To bardziej wymagające i to, którego oczekiwaliśmy. Zakochaliśmy się, nie mogło być inaczej.

Pływanie z żółwiami na Tobago, kąpiel pod wodospadem na Saint Vincent, grill na plaży w Salt Whistle Bay, wulkan na St Lucia, kolacja w domu mamy lokalnego przewodnika Ziko. Smak papai, marakui i ananasa. Awokado, które można jeść samą, łyżeczką, jak najlepszy deser i mango, którego prawdziwy smak poznaliśmy dopiero w Clifton na Union Island. Świeży kokos, ociosany maczetą, abyśmy mogli wydobyć z niego to, co najlepsze. Delfiny i niezliczone ilości ptaków. Zachwycające głuptaki, wpadające do wody niczym pocisk i majestatycznie latające fregaty. No i nietoperze, które postanowiły nas odwiedzić w nocy, wewnątrz jachtu. Spotkanie z rekinem, fakt, że bardzo krótkie, ale zawsze lepsze takie niż żadne.

Wizyta na  maleńkiej wyspie Petit Tabac, na której Jack Sparrow został dwukrotnie więziony, nurkowanie na rafie, obłędne muszle koncha i smak rum punch. Całości dopełniły dwie cudowne załogi. Ale o tym później.

Petit Tabac

 

MARZEŃ SPEŁNIANIE 

Po 20 godzinach żeglugi, w wietrze do 38 Kn i zafalowaniu, które było zdecydowanie większe od tego, którego się spodziewaliśmy, dotarliśmy do Clifton na Union Island. Przywitała nas łódka z napisem Polska jest najlepsza, a jej właściciel wskazał boję, do której zacumowaliśmy. Gdy dźwięk silników ustał z głośników jachtowych popłynęło “Nie ma fal” Dawida Podsiadło, co było idealnym podsumowaniem ostatnich godzin i wywołało dużo radości.

Kilka dni wcześniej wylądowaliśmy na Martynice. I nawet, gdy bosymi stopami szliśmy po plaży Le Diamant, patrząc na TE palmy z obrazka, nie mogliśmy uwierzyć, że jesteśmy właśnie tu. Karaiby pozostawały długo w strefie naszych marzeń, tych, w naszym odczuciu, zdecydowanie nierealnych. I nagle byliśmy TU, a ciepło, wiatr, zapach powietrza i to, co z każdym krokiem ukazywało się naszym oczom, sprawiało, że nie mogliśmy przestać się uśmiechać.

Przy plaży, w której zakochaliśmy się bez pamięci, spędziliśmy trzy piękne dni.
Nasze pierwsze dni na Karaibach. CDN.

Krab, Karaiby


Martynika, Karaiby

Martynika

 

 

 

Podobne wpisy

Zobacz wszystkie »

Morze. Wyobraźnia kontra rzeczywistość.

Pierwszy rejs zostaje w pamięci na zawsze. Bo jak można zapomnieć ogromne zauroczenie, narodziny pasji?!