Dalej popłynęliśmy do Lauterbach. Niedaleko, spokojnie, spacerowo, a stamtąd, następnego dnia, już w stronę Polski. To właśnie płynąc z Lauterbach na Greifswalder oie, maleńką wyspę, która miała być naszym przystankiem na drodze do Świnoujścia, doświadczyliśmy rzeczy strasznej dla rodzica żeglarza. Choroby morskiej naszej młodszej córki. Cały dzień spała, większość czasu w kokpicie, przykryta kocem. Bezradna, pogrążona w stanie, który znam aż za dobrze.
– Mamusiu, chyba jestem chora, powiedziało mi moje dziecko, patrząc na mnie nienaturalnie błyszczącymi oczami.
– Wiem kochanie, odpowiedziałam zupełnie bezradnie, bo przed nami było jeszcze co najmniej kilka godzin płynięcia. Bo wiedziałam, że to moja wina.
– Mamo, ale to nic groźnego?
– nie kochanie, to nic groźnego, to choroba od bujania, choroba morska.
– a ha, to dobrze, odpowiedziała cieniutkim głosikiem i z pełnym zaufaniem zasnęła wtulona w moje kolana.
Tuż przed zmrokiem dotarliśmy na wyspę, która w locji wyglądała na miejsce, gdzie owszem nie ma zejścia na stały ląd, ale można bezpiecznie zacumować i przenocować. Zdziwienie naszą obecnością, załogi stojącego przy nabrzeżu statku ratowniczego, było równie duże, jak nasze, gdy zobaczyliśmy, że jedyną możliwością jest zacumowanie do kamienistego falochronu, który był jednocześnie mieszkaniem niezliczonej ilości mew.
Po krótkiej wymianie zdań, stanowczym „NIE” służb niemieckich, wyciągnęliśmy na pokład naszą najmocniejszą broń – dzieci. Serce Niemca zmiękło i mówiąc, że tylko na jedną noc, zgodził się, abyśmy zostali. Przy Greifswalder oie spędziliśmy trochę więcej czasu niż planowaliśmy. Czekaliśmy aż wiatr trochę ucichnie. Gotowaliśmy, graliśmy w planszówki, na resztkach laptopowej baterii oglądaliśmy bajkę. Obserwowaliśmy obserwujące nas mewy, cierpliwie znoszące naszą obecność. My też ze swojej strony staraliśmy się być gościem najmniej uciążliwym, szanującym spokój właścicieli falochronu. W nocy oświetlała nas wzniesiona w 1853 roku latarnia morska. Cała wyspa, która jak na tak niewielki teren ma całkiem interesującą historię, jest rezerwatem przyrody. Co ciekawe zamieszkują ją nawet lisy, które przybyły na nią po zamarzniętych wodach Bałtyku